Wszystko wygląda normalnie, tak jakby miasto układało się do snu. Ulice opustoszałe z przechodniów, niewiele aut. Dostawcy jedzenia na elektrycznych rowerach przecinają śródmiejski bezruch. Słychać szmer ich cienkich opon. Tramwaje z tumultem kierują się w stronę zajezdni, wprowadzając do tego apatycznego nokturnu nieco dynamiki. Zatrzymują się przy głównym centrum przesiadkowym. Nikt nie wysiada. Nikt nie wsiada. Nawet wiatr zamilkł między strzelistymi biurowcami. Banalne sceny. Tak wygląda i brzmi nocna Łódź na początku każdego tygodnia, kładąca się wcześnie do snu, aby kolejnego dnia wcześnie wstać do szkoły, czy pracy. Robi mi się jednak dziwnie kiedy, raz po raz, uświadamiam sobie, że jest przecież… piątek wieczór! Jeszcze przed tygodniem, w miejscu w którym ustawiam rekorder, mijałyby mnie setki utracjuszy, rozochoconych perspektywą początku weekendu. Śmiechy, krzyki, szum rozmów, piski opon, muzyka płynąca z wnętrz przejeżdżających samochodów. Wielkomiejski jarmarczny rwetes, dokuczliwy, ale jednak dziwnie bliski, oswojony w tym krajobrazie, przypisany mu dotąd na stałe. Nie to co teraz.
20.03.2020 wprowadzono w Polsce stan epidemii, w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2. Rządowym rozporządzeniem ograniczono możliwość przemieszczania się po kraju, zakazano publicznych zgromadzeń, zamknięto centra handlowe, restauracje, bary, kluby, kina, teatry, siłownie i inne przybytki rozrywki i rekreacji (nawet lasy). Wprowadzono szereg restrykcji sanitarnych. Ludzie utknęli w czterech ścianach.
Z niedowierzaniem, uczuciem odrealnienia, mieszanką obaw i niezdrowej ekscytacji ale również z poczuciem kronikarskiego obowiązku ruszam autem ze Skierniewic do Łodzi aby zobaczyć, usłyszeć i zarejestrować to nie mające dotąd precedensu wydarzenie. Na miejscu czeka mnie jedynie rozczarowanie. Nic, co w zasięgu słuchu i wzroku, nie zdradza rangi sytuacji. Globalny fenomen, okazuje się ulotny i przezroczysty przy próbie ujęcia go dokumentalnym kadrem. Bo jak, za pomocą samego dźwięku opowiedzieć, że ta pozbawiona wszelkiej spektakularności miejska cisza i pustki na ulicach, to nie jest wcale późna noc z poniedziałku na wtorek, tylko początek weekendu? Jednak mimo poczucia bezradności, w kolejnych dniach i tygodniach, starałem się rejestrować wycinek Łodzi i wycinek Skierniewic. Bardziej z jakiegoś wewnętrznego obowiązku niż nadziei, że uda się uchwycić jakąś osobliwą dźwiękową aurę pandemii i towarzyszącej jej kwarantanny.
Zakaz przemieszczania zamknął, często na niewielkich powierzchniach, domowników odcinając ich od możliwości odetchnięcia pierwszymi dniami wiosennej aury. Było to dokuczliwe zwłaszcza wobec nawału stresujących informacji o rozwoju pandemii, niemożności powrotu do pracy, nauki i znanego dotąd życiowego rytmu. Przymusowe zamknięcie zawęziło również możliwości dokumentowania audiosfery. Nagrywałem głównie na parapetach i balkonach, obejmując zasięgiem mikrofonów zarówno to co na zewnątrz, jak i to co wewnątrz mieszkań. Szum niezbyt licznych samochodów, pojedyncze kroki przechodniów, przemierzających w wyznaczonych godzinach drogę do sklepu, rzadkie ludzkie głosy, odgłosy awifauny i zjawisk przyrody, zostały zestrojone z domowymi rozmowami, krzątactwem, jak również odautorskim komentarzem córki, którą co prawda zaintrygował fenomen nasłuchiwania, ale już bez akceptacji dla etosu przeźroczystej dokumentalistyki, w której autor nie ujawnia w materiale swojej obecności. Całkiem słusznie. Fałszywie, byłoby udawać, że nas tam nie było. Finalnie to właśnie nasza obecność nadała tej kronikarskiej impresji jakiejkolwiek wagi (choćby rodzinnego dokumentu).
Wycinki które tu zebrałem są niczym więcej jak osobistą historią z czasu kwarantanny. Prywatną opowieścią, opartą na kilku lapidarnych wątkach; podsłuchiwaniu sąsiadów, popalania papierosów pod blokiem (kitrając się przy tym przed policją i strażą miejską), lęków i apokaliptycznych wizji, które wywoływał każdy odgłos karetki pogotowia przejeżdżającej pod oknami, do leżącego w sąsiedztwie szpitala, złowrogich komunikatów policyjnych, nadawanych z systemu LRAD, ale również wieczornych koncertów Łukasza (tak nazwaliśmy samca kosa, który z gałęzi rozłożystego dębu raczył nas co wieczór swoimi wiosennymi trelami), na którego wraz córką wyczekiwaliśmy, przystawiając kanapę do okna, wsuwając się pod, koc otwierając okno i włączając rekorder. To co usłyszałem podczas selekcji materiału jest historią izolacji, (osadzoną na styku audiosfery publicznej i prywatnej) wraz z jej osobistymi konsekwencjami: kryzysem psychicznym, rodzinnymi napięciami, erozją więzi i zaufania. Gdzieś na marginesie pojawiają się też fragmenty, które mogłyby stanowić przyczynek do snucia szerszych społecznych diagnoz o stanie ducha podczas kwarantanny, zwłaszcza na początku jej obowiązywania. Ale tę historię może opowie już ktoś inny.
Zamieszczone tu materiały dźwiękowe zostały zarejestrowane w marcu i kwietniu 2020.
Free-flowing, loosely structured songs that borrow lightly from jazz and ambient but expand in directions all their own. Bandcamp New & Notable Oct 7, 2023
A stellar compilation featuring shoegaze and indie favorites like Drowse, Midwife, and Mount Eerie benefitting Project Onward in Chicago. Bandcamp New & Notable May 11, 2023
These evocative ambient compositions are dotted with quiet vocals & distant field recordings, making them feel like a cave in a deep woods. Bandcamp New & Notable May 1, 2023
These two sprawling 20-minute electronic pieces offer both crackling, otherworldly textures and moments of surprising beauty. Bandcamp New & Notable Jan 15, 2023
Shards of static & distortion crash against disarmingly beautiful piano & synth melodies on this riveting new record from Carbon and Prose. Bandcamp New & Notable Oct 30, 2022
Lebanese multi-instrumentalist deconstructs classical tropes through an eccentric array of instruments, including disassembled toy pianos. Bandcamp New & Notable Sep 22, 2022